Najlepsza przyjaciółka joginki. Recenzja maty Moonholi
By zacząć praktykę jogi, nie potrzebujesz żadnego sprzętu. Osobom całkowicie początkującym wręcz odradzam na początku kupno porządnej maty – lepiej sprawdzić jaki sposób praktyki asan najbardziej nam pasuje i czy rzeczywiście praktyka jogi podoba nam się na dłuższą metę 🧐. Uważam jednak, że po pierwszym zaznajomieniu z jogą, dobra mata może naprawdę wznieść praktykę na wyższy poziom. I nie, nie przypisuję magicznych zdolności drogim matom. Prawdą jednak jest choćby fakt, że chętniej rozwijamy matę, którą lubimy i która nam się podoba 😍. Ale wygląd to nie wszystko! Dobra mata zapewnia nam wsparcie podczas ćwiczenia – nie ślizgamy się, nie musimy po praktyce zbierać drobinek materiału wykruszającego się podczas aktywnego ćwiczenia, mata nie „jeździ” po podłodze.
Dziś chciałam Wam zaprezentować matę, którą pokochałam od pierwszej asany i która wyparła moją poprzednią ulubioną matę, która towarzyszyła mi niemal codziennie przez ostatnie lata podczas praktyki własnej i prowadzenia zajęć.
Przedstawiam Wam matę Venus polskiej marki Moonholi. Wszystkie maty produkowane przez Moonholi są ekologiczne, wykonane z dbałością o szczegóły. Kiedy dostałam maila z propozycją współpracy zareagowałam z jednej strony entuzjastycznie – fajnie jest współpracować z taką marką! – ale z drugiej strony nie spodziewałam się, żeby mata od Moonholi mogła być w jakiś sposób lepsza od maty tej samej kategorii z innej (nie-polskiej) firmy, którą używałam od lat, i z której byłam zadowolona.
Zacznijmy od tego, że Moonholi nie straszne są wysyłki zagraniczne – więc jeśli nie mieszkasz w Polsce, wciąż możesz zamówić u nich swoją wymarzoną towarzyszkę praktyki 🛫. I mówię o przesyłce nie bez powodu – mieszkam na Kanarach, gdzie wiele sklepów (nawet hiszpańskich!) nie dostarcza swoich produktów. Może zabrzmi to absurdalnie, ale Kanary, choć politycznie należące do Hiszpanii, leżą w innej strefie celnej niż Unia Europejska 🤨. Nie obowiązuje nas europejski VAT, obowiązują nas za to inne podatki, a każda przesyłka musi przejść odprawę celną (i to dwa razy!). Swoją drogą, czasami przepisy i ich interpretacja bywa… zabawna. Firma kurierska, która miała dostarczyć moją paczkę z matą, skontaktowała się ze mną żądając opłaty celnej. Odmówiłam, ponieważ wiedziałam, że ta konkretna przesyłka nie była objęta żadnym podatkiem czy cłem (warto znać swoje prawa!🤓). Pani próbowała mnie jeszcze przekonać, argumentując, że to przecież tylko kilka euro (serio!), jednak się nie ugięłam 🙅♀️. Przesyłka do mnie dotarła, ale chyba zostałam umieszczona na czarnej liście DHL, bo od tamtej pory cofają wszystkie moje przesyłki 😂😅.
Wracając jednak do maty…
Mata przyszła zapakowana w niebarwiony karton (na plus! Mogę użyć go do ściółkowania w ogrodzie 👩🌾), była też zawinięta w folię. I zanim ktoś pierwszy rzuci kamieniem (bo nie zero waste) – dla mnie to ogromny plus 🙏. Paczki na Kanary często docierają w stanie naprawdę opłakanym, rozdarte, wyglądające jakby szły na piechotę przez pół Europy a przez ocean płynęły wpław 🤷♀️. Folia zabezpieczyła matę na takie wypadki. Kolejnym, co rzuciło mi się w oczy, była instrukcja prania maty umieszczona na „etykiecie”. Niby wiem, jak czyścić to podstawowe wyposażenie joginki, ale nikt nie zna maty lepiej od producenta, więc takie wskazówki są szalenie pomocne 👏. Nie trzeba później spędzać pół dnia w internetach, by upewnić się, czy używać detergentu, a jeśli tak, to jakiego. I ostatnia uwaga na temat opakowania – mata przyszła razem z paskiem do noszenia jej. Mi akurat nie jest potrzebny, ponieważ posiadam dwa pokrowce, ale było to dla mnie dużym zaskoczeniem na plus 👍.
Kiedy już rozwinęłam matę, zdałam sobie sprawę, że jest… ciężka ⚖. Właściwie nie oczekiwałam lekkiej maty – maty kauczukowe zawsze swoje ważą – ale uświadomiłam sobie, że jest cięższa od moich poprzednich mat (również kauczukowych). I znów – dla mnie to plus! Ciężka mata zazwyczaj lepiej trzyma się podłogi, nie roluje się, nie przesuwa, nie podwija. I faktycznie – kiedy pierwszy raz ją rozłożyłam, była od razu idealnie płaska, bez żadnych zagięć, jakby nigdy nie była zwinięta w rulon. Przyznam szczerze, że nie umyłam jej przed pierwszym użyciem (ani nawet przed drugim… ani piątym…). Nie musiałam! W ogóle nie śmierdziała, a jestem bardzo wrażliwa na zapachy, zwłaszcza te chemiczne 🤢. Dało się wyczuć charakterystyczny zapach kauczuku, ale nie było czuć nic więcej, co by sprawiło, że miałabym opory przed praktykowaniem na niej bez uprzedniego prania (i przyznaję, że byłam też zbyt niecierpliwa, by czekać z pierwszą praktyką 🤭) .
Właściwie skoro jesteśmy przy kwestii prania… Spośród wszystkich kolorowych wzorów, ja wybrałam sobie matę jasną, niemalże białą. Chyba miałam chwilowe zaćmienie mózgu – mieszkam na wsi, na Kanarach i mam 5 kotów, które w ogóle nie znają pojęcia granic czy przestrzeni osobistej i ładują się nam na kolana w najmniej oczekiwanych momentach. Po kilku dniach od otrzymania maty, podczas praktyki jedna z moich kotek radośnie miaucząc wbiegła na matę ubłoconymi łapkami, by się ze mną przywitać (nie widziałyśmy się aż pół godziny!). Niezadowolona stwierdziłam, że czeka mnie pierwsze pranie… 🐾 Byłam pewna, że sama wilgotna szmatka nie poradzi sobie z tymi plamami. A jednak się myliłam! Zwilżona szmatka poradziła sobie ze wszystkim i mata znów była piękna i czysta. Kilka dni później inna moja kotka rozdrapała sobie strupa na karku (aby nie zostać posądzoną o znęcanie się nad kotami, spieszę z wyjaśnieniem – pełno u nas kaktusów czyhających na niesforne koty i co jakiś czas któryś w szaleńczej gonitwie za jaszczurką kończy z niewielką raną lub kolcem tkwiącym w ciele 🌵) i zostawiła mi na macie krwawy odcisk – i znów szmatka zamoczona w wodzie poradziła sobie ze sprawą idealnie. Mycie tej maty jest więc prostsze niż mycie innych moich mat.
Po kilku miesiącach intensywnego używania – zarówno podczas praktyki własnej, jak i podczas prowadzenia zajęć – mata nabyła kilka małych plamek, ciężkich do usunięcia samą wodą. Nie przeszkadzają mi na tyle, żeby zabrać sie za to "porządniej". Jeśli jednak mieszkacie na wsi, grożą Wam ubłocone łapki, czy często praktykujecie na dworze… i jesteście przy tym pedantkami, którym przeszkadzają takie szczegóły – wybierzcie po prostu inny wzór, jest ich mnóstwo!
Wspomniałam na początku, że nie sądziłam, by mata Moonholi okazała się w jakikolwiek sposób lepsza od mojej poprzedniej maty – obie (i Moonholi, i moja poprzednia mata) były wykonane z kauczuku, obie mają powłokę z mikrofibry, obie eko 💚. A jednak jest różnica! Przede wszystkim, mata Moonholi jest nieco grubsza od mojej poprzedniej maty (i z tego pewnie wynika jej większa waga). Po drugie, łatwo się ją myje (miałam wrażenie, że poprzednia mata gorzej znosiła zabiegi higieniczne i ciężej było z niej usunąć zabrudzenia). Po trzecie – co właściwie wynika częściowo z punktu pierwszego – Moonholi jest nieco bardziej przyczepna. I mam tutaj na myśli zarówno przyczepność do podłogi – czyli jest mniej podatna na przesuwanie się po podłodze w trakcie praktyki – jak i przyczepność ciała do powierzchni maty. Maty z powierzchnią z mikrofibry mają to do siebie, że ich przyczepność zwiększa się, gdy nasze dłonie i stopy są lekko wilgotne 💦. Jako osoba, która mało się poci, odczuwam maty z mikrofibry jako średnio/mało przyczepne, jednak jest to dla mnie jak najbardziej w porządku. Mimo wszystko, mam wrażenie, że Moonholi jest minimalnie bardziej przyczepna na sucho od mojej poprzedniej maty. Może to kwestia wieku i moja poprzednia mata jest już nieco wysłużona, a może to kwestia materiału – nie wiem, dopóki działa, nie zadaję pytań 😅.
Jest coś jeszcze, co zaskoczyło mnie w macie Venus. Jest to… wzór. Brzmi dziwnie, w końcu widziałam, co wybieram 🧐. Jednak jeśli przyjrzysz się macie, zobaczysz linię biegnącą przez środek i mniejsze linie z przodu i z tyłu maty… Nie wiem, czy było to główną intencją, czy nie – ale te linie mogą pomagać w ustawieniu się w asanach 🤸♀️. Zauważyłam to oczywiście w momencie wybierania wzoru, ale myślałam, że po tylu latach praktyki będzie mi to zupełnie obojętne. A jednak muszę przyznać, że zdarza mi się czasem podczas praktyki spoglądać na linie i korygować według nich ułożenie stóp. Ot, mały detal – a jednak robi różnicę!
Nawiązując jeszcze do wzoru – może dziwią Cię fazy księżyca czy dziwny wzór na środku maty 🤔. Nie myśl jednak, że to przypadek czy pomyłka! Ten dziwny wzór na środku maty odwzierciedla ruch Wenus w stosunku do Ziemi w 8-letnim cyklu. Z kolei ukazane na górze fazy to nie księżyc, ale… zmienny obraz Wenus obserwowany z Ziemi – tak się składa, że obraz faz Wenus jest zbieżny z fazami księżyca. Nic nie jest tu więc przypadkowe i jest to piękna, kobieca mata 💃.
Reasumując – Moonholi nie jest pierwszą matą z „wyższej półki”, z którą miałam do czynienia, więc mam porównanie do innych produktów podobnej kategorii. Jej największe zalety to grubość, jakość wykonania, łatwość utrzymania w czystości, dobra (jak na matę z mikrofibry) przyczepność oraz produkcja z poszanowaniem ekologii. Jeśli chodzi o minusy – na pewno niejedną osobę może zniechęcić jej cena. Warto jednak pamiętać, że zakupu maty dokonujemy raz na kilka lat i warto zainwestować w coś, co będzie wspierać Cię w codziennej praktyce i wywoływać uśmiech na Twojej twarzy za każdym razem, gdy będziesz ćwiczyć 🤩.
Muszę przyznać, że podczas pisania tej recenzji pojawiła się w mojej głowie myśl o znalezieniu większej ilości wad, by nie wzbudzać Waszych podejrzeń i uczynić artykuł bardziej „wiarygodnym”. Prawda jednak jest taka, że po kilku już miesiącach użytkowania maty jestem z niej autentycznie i szczerze zadowolona – i nie wynika to z faktu, iż dostałam ją za darmo. Sięgam po nią z chęcią, nie z przymusu czy poczucia obowiązku. Ponadto nie zgodziłabym się testować czy recenzować produktu, który uważam za zbędny, szkodliwy, czy niewarty swej ceny – raz już zdarzyło mi się odrzucić pewną propozycję współpracy tylko dlatego, że umowa zobowiązywała mnie do powstrzymania się od krytyki 🙅♀️. A zatem szczerze i z serca polecam! Jeśli czujeszz, że nadszedł moment na kupno nowej maty, polecam zerknąć na stronę Moonholi i zapoznać się z ich ofertą 🙏.
Ja używam maty Venus, a całą ofertę Moonholi znajdziesz tutaj.
Podobał Ci się ten artykuł? To udostępnij! 👇