O powięzi można mówić dużo i długo, ja postaram się jednak w prostych i zrozumiałych słowach przybliżyć Ci tę strukturę i jej funkcje.

Zazwyczaj, kiedy trafiała do mnie nowa osoba i chciałam w obrazowy i szybki sposób wyjaśnić jej czym jest powięź, posługiwałam się porównaniem z… surowym mięsem. Jeśli choć raz miałeś/aś styczność z surowym kurczakiem, na pewno kojarzysz białą błonkę wokół mięsa – to jest właśnie powięź. Tym razem jednak postaram się o dokładniejszą definicję, byś mógł/mogła zrozumieć kompleksowość i znaczenie systemu powięzi w ciele.

Zacznijmy od tego, że wśród naukowców badających strukturę i funkcje powięzi, nie ma zgodności co do samej definicji – i zaraz zrozumiesz dlaczego. Najbardziej pełną i dokładną definicję powięzi, z jaką do tej pory się spotkałam, przestawił doktor Jean-Claude Gimberteau, francuski chirurg, który jako pierwszy zaczął badania żywej powięzi ("Architektura żywej powięzi człowieka" J.-C. Gimberteau).

Powięź to ciągła sieć naprężonych włókienek, rozchodzących się po całym ciele, od powierzchni skóry do jąder komórek. Owa globalna sieć jest ruchoma, fraktalna, nieregularna i ma zdolności adaptacyjne; tworzy podstawową strukturalną architekturę ludzkiego ciała.

Ta definicja, dla kogoś, kto styka się pierwszy raz z tematem powięzi, wciąż brzmi abstrakcyjne. Wyobraź więc sobie pajęczą sieć 🕸 – misterną, ale jakże trwałą strukturę. Tworzą ją pojedyncze włókienka, jedne krótsze, inne dłuższe, łączące się w pewną całość. Powięź można porównać do takiej „pajęczej sieci” w trójwymiarze – nie jest to płaska struktura, ale przenika całe ciało. Niektórzy badacze czy terapeuci pracujący z powięzią stawiają hipotezę, że – gdyby oczywiście to było możliwe – po usunięciu wszystkich innych komórek z ciała (a więc skóry, mięśni, kości, narządów itd.), sama powięź zachowałaby kształt i formę właściwą dla danego osobnika.

article image

Mamy już więc dwa obrazy powięzi: patrząc gołym okiem, widzimy białą błonkę (jak na surowym mięsie), dzięki zastosowaniu technologii, w zbliżeniu, widzimy coś na kształt trójwymiarowej pajęczej sieci. Jakim cudem jednak ta sieć miałaby oplatać całe ciało, skoro ciało wypełnione jest mięśniami, kośćmi, narządami…?

Zacznijmy od tego, że w naszym ciele nie istnieją puste przestrzenie. Szczerze powiedziawszy, nauka biologii w czasach szkolnych szła mi dość opornie. Miałam wiele pytań, za to bardzo mało odpowiedzi 🤨. Jednym z nich, które nie dawało mi spokoju podczas nauki o ludzkim ciele było: jak, do jasnej ciasnej, to wszystko się trzyma kupy? Dlaczego wątroba nie podskakuje mi do gardła, kiedy skaczę na trampolinie? Czy mięśnie leżą jeden na drugim i przesuwają się między sobą? Co sprawia, że kości w moich nadgarstkach są zawsze na swoich miejscach? Oczywiście każdy rozsądny człowiek odpowie, że przecież kości połączone są poprzez stawy, a mięśnie przytwierdzone do kości poprzez ścięgna… Jednak coś mi się nie zgadzało i nie do końca wiedziałam co. Przyznam, że nawet wiele lat później, w trakcie studiów podyplomowych na AWF, anatomia wciąż nie była moim ulubionym przedmiotem. Wszystko zaczęło mieć więcej sensu, kiedy zainteresowałam się wielokrotnie słyszanym, a jednak tajemniczym słowem: powięź. To powięź otacza – a nawet przenika – nasze mięśnie, by płynnie przejść w ścięgno. To powięź zapewnia ślizg pomiędzy mięśniami. To powięź wypełnia każdą „pustą” przestrzeń w naszym ciele i wreszcie to powięź sprawia, że nasze narządy – mimo pewnej (niedużej) ruchomości, zostają jednak na miejscu.

article image

Na tym etapie masz już jako-takie wyobrażenie czym jest powięź i jak wygląda, wciąż jednak nie wyjaśniłam czym ona jest. To rodzaj mięśnia? Część układu szkieletowego? Wiemy przecież z lekcji biologii, że poszczególne „części” naszego ciała tworzą wyspecjalizowane komórki. Jakie komórki wchodzą w skład powięzi? Odpowiedź brzmi… żadne. Powięź jest pozakomórkową materią, w dużej mierze składającą się z wody 💦. To dlatego tak ciężko jest nam poznać tę strukturę lepiej – zazwyczaj badania nad konkretnymi narządami prowadzi się na martwych ciałach. Powięź jednak po śmierci ulega wyschnięciu, nie ma więc możliwości zobaczenia i zrozumienia jej w pełni obserwując jedynie ciała w prosektorium.

Jak widać, powięź jest… wszędzie. Nie tylko wypełnia „puste” przestrzenie w ciele, ale nawet przenika mięśnie i tworzy struktury takie jak ścięgna czy więzadła. Powięź – dosłownie – łączy wszystko ze wszystkim, pełni też ważną funkcję w przenoszeniu napięć wewnątrz ciała oraz jest organem proprio- i interocepcji.

Zatrzymajmy się na chwilę przy dwóch ostatnich słowach – mogą one brzmieć nieco obco. Dla ułatwienia rozłóżmy je na czynniki pierwsze. Każdy z nas zna chyba słowo percepcja – jest to odbiór bodźców czy wrażeń za pomocą zmysłów. „Proprius” z kolei znaczy „własny”. Możemy więc powiedzieć, że propriocepcja to własne czucie – czucie samego siebie. Inaczej propriocepcja to zmysł kinestetyczny – zdolność odczuwania ułożenia własnego ciała w przestrzeni. Potrafisz podrapać się pod głowie bez patrzenia w lustro albo zidentyfikować ułożenie swojej nogi nawet jeśli na nią nie patrzysz, właśnie dzięki propriocepcji. Z kolei interocepcja zawiera przedrostek sugerujący, że chodzi o czucie wewnętrze – i tak właśnie jest. Interocepcja to zdolność odczuwania wrażeń płynących „z wnętrza” ciała – np. rozchodzące się po ciele zimno po zjedzeniu lodów w upalny dzień albo pojawianie się na policzkach rumieńca w wyniku zawstydzenia.

Badania wykazują, że oba te zmysły są ściśle powiązane z systemem powięziowym i znajdującymi się w powięzi receptorami czuciowymi. Innymi słowy – to powięź odpowiada za naszą świadomość ciała a więc za precyzję i grację naszych ruchów. To elastyczna, sprawna powięź sprawia, że nasze ruchy stają się bardziej płynne i „miękkie”.

Istnieją również przesłanki dla stwierdzenia, że to powięź jest odpowiedzialna za niespecyficzne bóle pleców, które większość z nas odczuwa w jakimś momencie życia, zwłaszcza jeśli mamy pracę siedzącą. Jak wspomniałam wyżej, istotną cechą powięzi jest jej nawodnienie. System powięziowy jednak nie jest wyposażony w samonapędzającą się pompę, która dbałaby o regularny przepływ płynów ustrojowych. „Pompą” układu powięziowego są… mięśnie 💪. Jeśli pozostajemy więc wiele godzin w jednej pozycji i nie dostarczamy sobie odpowiedniej ilości ruchu w ciągu dnia, system zaczyna szwankować i domaga się Twojej uwagi, wysyłając Ci serię sygnałów, takich jak sztywność, napięcie, czy ból.

Wreszcie, co nie jest tajemnicą dla terapeutów manualnych, może dojść do miejscowego sklejenia czy zgrubienia powięzi, co uniemożliwia (albo przynajmniej utrudnia) zapewnienie ślizgu między poszczególnymi strukturami.

article image

W jaki sposób więc dbać o powięź? Przede wszystkim, pamiętaj o odpowiedniej ilości ruchu w ciągu dnia! Nie musisz uprawiać sportu, którego nie lubisz. Znajdź aktywność, która sprawia Ci przyjemność – może to być jazda na rowerze, gra w piłkę, czy nawet zwykły spacer – i wykonuj ją regularnie. Dołącz do tego ćwiczenia pozwalające na stopniowe zwiększanie świadomości ciała – takie jak joga, tai chi, qi gong, ćwiczenia metodą Feldenkraisa. Jeśli próbowałeś/aś kiedyś jogi i Ci się nie podobało – nie zrażaj się! Po pierwsze istnieje wiele różnych podejść do praktyki jogi, a po drugie – możesz spróbować też innych wymienionych przeze mnie metod. Naucz się wsłuchiwać we własne ciało i podążać za wysyłanymi przez nie sygnałami. Nie tłum naturalnych odruchów, takich jak ziewanie czy wzdychanie, podczas pracy rób sobie przerwy, by rozruszać ciało, na chwilę wstać od biurka. Bardzo istotnym czynnikiem w zachowaniu powięzi w formie jest również dieta – ale o tym innym razem. Jeśli więc dotarłeś/aś do tego momentu – czas się przeciągnąć, wziąć głębszy oddech i… iść na spacer. Albo na jogę 😉.



Zdjęcia użyte w artykule:

1) Zdjęcie główne Pixabay

2) Zdjęcia użyte w artykule pochodzą z filmu "Fascinants fascias: les alliés secrèts de notre organisme" arte.tv (obecnie dostępny na YouTube) i są wynikiem badań nad żywą powięzią człowieka prowadzonymi przez dr Jean-Claude Gimberteau

 

Źródła:

1) Architektura żywej powięzi człowieka, Jean-Claude Gimberteau

2) Powięź. Sport i aktywność ruchowa, Robert Schleip