Dziś zapraszam Was w jogiczną podróż do przeszłości. Czym jest joga? Skąd wzięły się te wszystkie rodzaje jogi? Czy Patanjali złapałby się za głowę po wejściu do współczesnych szkół jogi na Zachodzie? 😱

Wokół jogi narosło wiele mitów – zarówno na jednym ekstremum, jak i na drugim, czyli z jednej strony pojawiają się wciąż i wciąż głosy mówiące „nie mogę pójść na jogę, jestem za mało rozciągnięty/a” lub „na jodze trzeba zrobić kwiat lotosu”, a z drugiej spotykamy się z uprzedzeniami jakoby joga była praktyką religijną, stojącą w opozycji do wszystkich innych wyznań, a całe zajęcia sprowadzają się do medytacji i mantr. Prawda jak zwykle leży gdzieś po środku i dziś spróbujemy ją znaleźć 🕵️‍♀️.

Jakiś czas temu trafiłam w sieci na film „Gdyby Gandhi przyszedł na jogę” (dostępny jedynie w języku angielskim). W humorystyczny sposób przedstawia jak pojęcie jogi zmieniło się we współczesnym świecie. 


 

Ty też się tak czasem czujesz? Jakie zajęcia więc wybrać, żeby doświadczyć „prawdziwej” jogi i – przede wszystkim – co to w ogóle znaczy🤔?

Zacznijmy więc od podstaw: czym w ogóle jest joga? Istnieją różne definicje, jednak ja najczęściej odpowiadam, że jest to ścieżka rozwoju duchowego. Asany, czyli pozycje (takie jak „pies z głową w dół” czy „wojownik”) to jeden z ośmiu elementów jogi. Pozostałe to jamy („zakazy”), nijamy („nakazy”), pranayama (kontrola siły życiowej, ćwiczenia oddechowe), pratyahara (wycofanie zmysłów, relaksacja),  dharana (koncentracja), dhyana (medytacja) i samadhi (oświecenie).

article image

Tradycyjnie osiągało się kolejne „stopnie wtajemniczenia” wspinając się jak po drabinie: zaczynając od praktyki jam, następnie nijam, asan – itd., aż do momentu osiągnięcia stanu oświecenia, samadhi. A teraz ciekawostka🤓: tradycyjnie nie istniały piękne akrobatyczne asany, które możesz podziwiać na Instagramie – przyznam, że sama wielu z nich nie znam. Moim niedawnym „odkryciem” jest np. pozycja kompasu🧭 czy rajskiego ptaka🦜. Tak – joga ewoluowała przez te tysiące lat i niewątpliwie nasze egotyczne umysły dodały do niej elementy akrobatyki. Zanim jednak popłyniesz na fali oburzenia, zadaj sobie pytanie: czy na pewno ta ewolucja jest czymś w 100% złym?  

Jak wspomniałam, wiele współczesnych asan nie istniało w tradycyjnej jodze. Dlaczego? Bo po prostu nie były potrzebne. I bynajmniej nie mówię tu o akrobacjach na macie, ale też o pozycjach takich jak skręt górnej części ciała w pozycji dziecka („nawlekanie igły”) czy używanie paska do supta padangusthasany. Z kolei część „akrobatycznych” pozycji – jak np. hanumasana (czyli szpagat) czy mayurasana, pozycja pawia🦚, choć trudne dla wielu współczesnych adeptów jogi, pozostają nieco bardziej „tradycyjne”.

Jaki więc był pierwotny cel asan? Miały one głównie przygotować joginów do wielogodzinnego siedzenia w medytacji 🧘‍♀️ oraz rozwinąć pewne pożądane cechy charakteru. Wspomniany szpagat, czyli hanumasana, miał rozwijać cechy utożsamiane z mityczną postacią Hanumana, „króla małp”🐒 – siłę woli, nieustępliwość, wytrwałe dążenie do celu. I faktycznie – chyba większość z nas (z wyjątkiem tych naturalnie elastycznych szczęściarzy) potwierdzi, że osiągnięcie pełnego szpagatu wymaga oddania i zaangażowania. Spójrzmy jednak nieco głębiej. Usłyszałam kiedyś od pewnego mądrego człowieka, że każdą informację należy przesiać przez 3 sita: czasu, miejsca i okoliczności. I od tamtej pory lubię do tego wracać. Dało mi to też do myślenia w kwestii jogi. Czy problemy z jakimi się mierzysz w obecnym świecie to te same problemy, z jakimi mierzyli się pierwsi jogini? Czy Twój styl życia jest taki sam, jak styl życia ludzi w Indiach 5 tysięcy lat temu? Czy klimat, w którym żyjesz, jest tym samym klimatem jaki panował tam, gdzie rozwijała się joga? Nie? No więc… Może jednak rozsądniej byłoby dopasować jogę do czasu, miejsca i okoliczności, zamiast ślepo wierzyć w moc „tradycyjnej” czy „prawdziwej” jogi?  

Obecnie joga kojarzona jest głównie z ćwiczeniami fizycznymi. I, wbrew pozorom, nie ma w tym nic złego. Jak wiemy w świetle obecnej psychologii i psychiatrii, nasze ciało ma wpływ na nasze emocje – i vice versa. Możesz zresztą przeprowadzić szybki eksperyment: zgarb się i spróbuj pomyśleć „czuję się świetnie!”🤩 a następnie wyprostuj się, ściągnij łopatki, odetchnij pełną piersią i pomyśl „czuję się podle!”😫 – ani jedno ani drugie nie brzmi zbyt przekonywująco, prawda?  

To właśnie ze względu na napięcia w ciałach fizycznych, na przewlekłe bóle i zastane mięśnie potrzebujemy doświadczyć najpierw praktyki fizycznej (asan) i z reguły dopiero po jakimś czasie interesujemy się „resztą” jogi. Często na początku nawet nie wiemy, że za asanami stoi coś więcej – po prostu chcemy odzyskać własne ciało, poczuć się w nim dobrze. I jest to jak najbardziej ok – ciężko myśleć o zbawianiu świata, kiedy Twoją uwagę wciąż i wciąż przykuwa ból w lędźwiach, prawda? Trudno też medytować w momencie gdy Twoje barki są ciągle spięte a szczęka zaciśnięta i, mimo najszczerszych chęci, nie jesteś w stanie ich rozluźnić.

Skąd w nas tyle napięć? Wiele wskazuje na to, że człowiek jest „zaprogramowany” do chodzenia🚶‍♀️🚶‍♂️. I to nie byle jakiego, bo długodystansowego. Tymczasem okoliczności w jakich obecnie żyjemy sprawiają, że do pracy dojeżdżamy zazwyczaj samochodem lub autobusem, następnie spędzamy za biurkiem 8 godzin, a wieczorem odpoczywamy przeglądając fejsa, oglądając Netflixa lub czytając książki. Ci bardziej aktywni chodzą też na fitness czy siłownię, biegają lub praktykują jogę. Niektórzy szczęściarze chodzą do pracy na piechotę. To jednak wciąż o wiele za mało ruchu w stosunku do czasu spędzanego na siedząco. I pół biedy, że siedzimy – najgorsze w tym wszystkim są… krzesła! Siedzenie ze zgiętymi nogami w kolanach i głową wyciągniętą w stronę monitora zdecydowanie nie jest pozycją na jaką zagłosowałoby Twoje ciało w plebiscycie wygody👎. I, jakby tego było mało, każdego dnia, przez wiele godzin nosimy buty. O wpływie butów na stopy, a stóp na postawę pisałam tutaj.

A teraz puść wodze wyobraźni… I odpowiedz sobie na pytanie: czy jogini 5 tysięcy lat temu spędzali 1/3 doby w pracy? Czy większość czasu siedzieli na krzesłach? Czy nosili buty o wąskich noskach, które deformowały ich stopy? I wreszcie – czy byli tak mocno uwikłani w system pieniądza, jak my obecnie💰? Fajnie by było rzucić wszystko i medytować w jaskini żywiąc się dojrzałymi mango i papajami zerwanymi prosto z drzewa, ale czy w tym momencie wydaje Ci się w ogóle to realne🙄?

Teraz już rozumiesz, o co mi chodziło, kiedy mówiłam o sitach okoliczności, czasu i miejsca? Nasze ciała mają obecnie inne potrzeby. My mamy inne potrzeby. Przypominam: jogini dawniej to nie byli ludzie, którzy chodzili na grupowe zajęcia raz w tygodniu, ale adepci szukający oświecenia i poświęcający praktyce całe swoje życie. W tym świetle naprawdę warto się zastanowić, czy rzeczywiście chcemy doświadczać PRAWDZIWEJ jogi…

article image

Oczywiście z czasem, kiedy Twoje ciało stopniowo zaczyna puszczać napięcia a Ty czujesz się coraz lepiej, może przyjść zainteresowanie całą resztą. Ustalmy więc jasno: joga nie jest religią🙅‍♀️. I nie jest z żadną religią powiązana. Powtórzę jeszcze raz: jest ścieżką rozwoju duchowego. Możesz więc – jeśli chcesz – pozostać wierny/a religii, którą wyznajesz i nadal praktykować jogę w pełnym jej rozumieniu. Cóż antyreligijnego jest w zasadzie ahimsy, czyli niekrzywdzenia, w nakazie sauczy, czyli zachowania czystości, czy w nauce umiejętnego relaksu? Może jednak się zdarzyć – jak miało to miejsce w moim przypadku – że w miarę rozwijania praktyki jogi odejdziesz od wszelkich religijnych etykiet. Nie jest to jednak ani główny cel, ani coś, do czego namawiam moich uczniów – i żaden odpowiedzialny nauczyciel nie będzie próbował Cię „nawracać” z żadnej wyznawanej przez Ciebie religii. Mało tego! Wielu z nich wyznaje katolicyzm czy buddyzm (który, chciałabym to jeszcze raz podkreślić, nie jest związany z jogą!).

W takim szerokim rozumieniu – jogi jako ścieżki rozwoju duchowego, jogi jako systemu uczącego wglądu w siebie, jogi jako zbioru praw etycznych – joga oczywiście jest tylko jedna. Wszystkie nazwy, które obecnie pojawiają się w klubach fitness czy na kanałach YouTube – to tylko wariacje na temat sposobu praktyki asan. W zależności od Twoich aktualnych fizycznych potrzeb możesz więc pocić się na hot jodze, wzmacniać osłabione mięśnie na power jodze, aktywować mięśnie głębokie podczas zajęć łączących jogę i Pilates, zrelaksować ciało na jodze regeneracyjnej, czy rozpuszczać napięcia w ciele na jodze powięziowej. Możesz praktykować ćwiczenia fizyczne pod dowolną nazwą – samemu, z internetowymi instruktorami z YouTube’a, w tłocznym klubie fitness czy w kameralnym studio – nie ma to absolutnie żadnego znaczenia tak długo, jak długo czujesz, że dana praktyka Ci służy. Mało tego! Możesz praktykować jogę nie wykonując żadnych asan…🤯

A kiedy poczujesz, że joga to jednak coś więcej niż elastyczne ciało – na pewno znajdziesz odpowiedniego nauczyciela, który pokaże Ci piękną ścieżkę, jaką jest joga. I mam głębokie przekonanie, że wtedy o wiele istotniejsze jest „przyciąganie”, które poczujesz do danej osoby niż przywiązanie do nazwy stylu praktyki asan.

Wrócę jeszcze na chwilę do wspomnianego na początku filmiku. Nauczycielka, na zajęciach której znalazł się Gandhi, zdaje się nie znać podstaw jogi: filozofii, mantr, sanskryckich nazw asan. Oczywiście i na takich instruktorów możesz trafić – joga jest w Polsce oficjalnie uznawana jako forma rekreacji ruchowej 🤸‍♀️(i dlatego np. można ją studiować na AWF), a sam zawód nauczyciela jogi nie jest regulowany prawnie – nie powinno więc dziwić, że instruktorzy fitnessu czy innych form ruchowych, poszerzają swoją „ofertę” odbywając krótkie kursy instruktora jogi. Takie zajęcia, zazwyczaj dostępne w dużych klubach fitness, rzeczywiście z jogą mogą mieć najmniej wspólnego. Świadczą jednak o potrzebie świadomego ruchu i wyciszenia wśród osób niezainteresowanych rozwojem duchowym. Nie ma nic złego w uczestnictwie w takich zajęciach – tak jak nie ma nic złego w bieganiu, pilatesie czy pływaniu. Ruch to zdrowie, ruszajmy się więc! A jeśli potrzebujesz jogi w jej głębszym znaczeniu i szukasz czegoś więcej, niż tylko rozciągania ciała – przed pójściem na zajęcia sprawdź, jak dany nauczyciel pisze o sobie, o jodze, o swojej praktyce🔎. Masz wtedy większą szansę trafić na pasującego Ci pod każdym względem nauczyciela – a nie tylko instruktora rekreacji ruchowej o specjalności joga. Na pierwszych zajęciach nie wahaj się też zapytać nauczyciela czym dla niego jest joga, jak długo (i jak często!) praktykuje, czy medytuje itd.

Reasumując: nasuwa się wniosek, że dziś prawdziwej jogi już nie ma🤷‍♀️. Nawet nauczyciele mający swojego guru raczej nie poświęcają całego życia jedynie praktykom duchowym. Lubią wypić czasem kawę albo spotkać się z przyjaciółmi. Msło tego! Jadają nawet czasem cebulę 🧅 (i tu kolejna ciekawostka – tradycyjna jogiczna dieta wykluczała cebulowate). Zarabiają pieniądze i je wydają. Czasem wkurzają się na swoich partnerów. Są ludźmi i doświadczają tych samych emocji i problemów, co każdy inny. Warto szukać w praktyce jogi głębi, nie należy jednak zapominać, iż sposób praktyki asan nie jest wyznacznikiem autentyczności doświadczeń duchowych. Ostatecznie aby mieć pewność, czy Twój nauczyciel jogi jest odpowiednim dla Ciebie przewodnikiem w świecie rozwoju duchowego – sprawdź jak zachowuje się poza matą i czy Tobie to odpowiada.

Namaste – boska część mnie widzi, rozpoznaje i kłania się boskiej części Ciebie 🙏.

 

Źródła użytych obrazów:

1) https://yogamoha.com/8-limbs-of-yoga-ashtanga-yoga/

2) https://www.shantiyogpeeth.com/blog/modern-and-traditional-yoga/